poniedziałek, 8 lipca 2013

[141]

Czeeść! Wspominałam wam już kiedyś, że uwielbiam millefiori? Jeśli nie, to teraz już wiecie. Zawsze miałam problem ze zrobieniem drugiej identycznej rzeczy. Do czasu. Któregoś dnia głupia Ola dowiedziała się, że istnieje coś takiego jak millefiori. Magiczna technika, która ułatwia życie. Tak, jestem leniwa i mi ułatwiło to robotę. Teraz często używam tej techniki, bo jest łatwiej a i efekt ładnie wygląda. Tak samo słodycze. Teraz wszyscy je robią. Ja na początku tak jakby się podporządkowałam i też robiłam, niestety nie powiem, żeby mi to dobrze szło. Później wzięłam się za laleczki, jako że spodobały mi się jej wyroby, ale z czasem gorzej zaczęły się produkować. Wtedy Tynka wstawiła tutka na świecznik. Delikatnie zmodyfikowałam go i udało mi się zrobić kwiatki. Z czasem zaczęłam robić własne wzory i muszę powiedzieć, sprawia mi to przyjemność. Ale koniec już. Pokazuję część zestawu do wczorajszej bransoletki. Skąpa ja dopiero dziś daję kolczyki.




4 komentarze:

  1. ładny wzorek ;3
    zapraszam na diylikeit.blogspot.com ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Widać, że lubisz millefiori ;) Ja kiedyś próbowałam tej techniki, ale z niezbyt zadowalającym efektem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zacznę może od tego, że kolczyki są cudowne! Ja kiedyś próbowałam metody millefiori, ale szybko odciągnięto mnie d tego pomysłu bowyszły okropnie! Później próbowałam milleputti, ale też mi nie wyszło. No cóż moje modelinowe "cudeńka" to raczej porażka :) Ale lepię!

    OdpowiedzUsuń